Alfa Mito wrażenia z użytkowania
: 05-12-2008 01:04
Dramat głównie odbywał się w krakowskim salonie Viamot
24 września dzwoni księgowa, że potrzeba kosztów bo podatki zabijają.
25 września idziemy oglądać:
- nowy civic - dyskotekowy, wersje silnikowe nie pasujące
- swift - opatrzony, jakiś taki smutny w środku
- nowa ibiza - beznadziejne silniki benzynowe, po odpowiednim doposażeniu drogo, a przy tym jednak dość topornie
- mini - ble
- bmw 1 - ble
- mito - to będzie to, 150 KM, 1140 kg wagi, Aśka, moja żona, zakochana od pierwszego wejrzenia, ohom i ahom nie ma końca
umawiamy się na jazdę testową + próbujemy uzyskać od sprzedawcy cenę (mamy sprecyzowane co chcemy). Jazda ok, ceny nie uzyskujemy.
30 września. Jazda testowa, zakochanie u Aśki (jeżeli to możliwe) jeszcze wzrasta, imho prowadzi sie nieźle, fajnie przyspiesza, dobrze hamuje. Składamy zamówienie, Okres oczekiwania - 2 miesiące (czyli data odbioru - 30 listopada). Sprzedawcy udaje się doliczyć ceny, daje rabat, wszyscy są zadowoleni. Wpłacamy zaliczkę
Na koniec, biorąc pod uwagę że odbiór może być już w zasadzie w zimowych warunkach - proszę sprzedawcę o sprawdzenie rozstawu śrub, ET i średnicę otworu centralnego, bo przydałoby się wcześniej kupić felgi z zimówkami. "..oczywiście, sprawdzę, jak najszybciej do Pana przedzwonie..."
ok. 15 października korzystając z formularza na stronie alfaromeo.pl zadaję pytanie o rozstaw (sprzedawca z salonu nie odezwał się)
ok. 20 października dzwoni do mnie ktoś z ASO (dla odmiany z krakowskiego Polinaru) i podaje wartości: ET35, rozstaw 4x100, otwór centralny 56,6 mm. Dopytuje czy jest pewny informacji które mi podał, absolutnie tak. (później się okazuje że to są złe wartości, wzięte z kosmosu)
12 listopada - dostaję informacje od sprzedawcy z Viamotu że samochód będzie za tydzień. Euforia. Wystawiamy stary samochód Aśki na otomoto, żeby nie zostać z dwoma na raz. (Pechowo?) auto sprzedaje się od ręki po 4 godzinach od wystawienia ogłoszenia. Jakoś próbujemy z Aską układać się tak, żeby wystarczyła tylko 156
19 listopada telefon do sprzedawcy czy możemy zacząć załatwiać formalności (rejestracja i takie tam). Niestety, małe opóźnienie, auta jeszcze nie ma, ale będzie w przyszłym tygodniu na 110%. No cóż, kulamy się jednym autem kolejny tydzień
24 listopada - radosny telefon od sprzedawcy - auto jest! ale nie ma dokumentów jeszcze
kiedy będą? "napewno w środę (26 listopada) z samego rana".
26 listopada - o 10 pojawiam się w salonie, liczę że jeszcze dzisiaj uda mi się zarejestrować auto do 14, wtedy bank puści przelew jeszcze tego samego dnia puści przelew i następnego dnia będzie można odebrać auto. Niestety, dokumentów nie ma, o 11 okazuje się że są, ale ale na Zakopiańskiej (czyli na drugim końcu Krakowa). I oczywiście nie ma ich kto przywieźć. Od sprzedawcy dostaje obietnicę że będą u Niego jutro z samego rana. Jednocześnie miły gest - dorzuca nam w gratisie opony zimowe.
27 listopada - tym razem jestem zaraz po 9.00 w salonie.
Przy wejściu obserwuję przez chwilę mechaników nie mogących odpalić testówki mito (szczegół, ale ważny później
)
Dokumentów jeszcze nie ma, ale będą za chwilę
Fajnie. O 10.00 faktycznie przyjeżdżają. No dobra to tylko wystawić fakturę i lecę do urzędu komunikacji. hola hola, jednak nie. Coś tam się nie zgadza, trwa wymiana nerwowych telefonów z logistyką FAPu i jest! po 2 godzinach faktura gotowa
po 12 wpadam do Urzędu Komunikacji, oczywiście bloczków już nie ma, ale cudem spotykam znajomego z leasingów który pomaga mi zarejestrować
13.30 robimy szybko polisę, niestety wygląda na to że chyba nie zdążę dostarczyć dokumentów do banku przed 14. No trudno, spóźnienie, przelew wyjdzie na następny dzień rano, więc powinien dotrzeć do dealera o 16.00
28 listopada o 17.45 wchodzimy do salonu, mając zapewnienie sprzedawcy że nawet jak przelew przyjdzie po 18.00 to on nam wyda auto nawet o 20.00
Przelew jest. Euforia
Wyjedziemy dzisiaj. Po półgodzinnej nieobecności sprzedawcy w salonie, wrócił i z grobową miną oznajmił że nie będzie dzisiaj wydania, bo nasze auto jest zastawione przez inne, do którego klucze ma człowiek który jest w Wieliczce i nic się nie da zrobić. Trudno uwierzyć, wracamy do domu z pustymi rękami.
29 listopada 9.30, podjeżdżamy pod salon. Sprzedawca wita nas znowu z grobową miną. Klucze podobno się znalazły, ale jakimś cudem w aucie na komputerze pojawiły się błędy. Próbuje zachować spokój
Robię małe śledztwo wśród mechaników - okazuje się że błąd sam się nie pojawił, tylko jakieś części zostały pożyczone na próbę wcześniej do nieodpalającej testówki i podobno kluczyk został przekręcony na odpiętej listwie wtryskowej. Błąd który się pojawił, potwierdzałby to (to akuratnie widziałem na własne oczy - błąd wszystkich 4 wtryskiwaczy). Zostaje skasowany i czekamy aż się auto nagrzeje, żeby sprawdzić czy się znowu nie pojawi. W pewnym momencie jednak mechanik stwierdza ze lepiej będzie jak się przejedzie i robi rundkę dookoła salonu. Niestety nie było wolno, słychać było pisk opon.
Sprzedawca cały czas mamrota jak mu jest przykro i że wogóle się nie spodziewał takiej sytuacji.
4 grudnia Auto jeździ, Aśka wniebowzięta, ludzie na ulicy zwracają uwagę
Podsumowanie po przydługawym żaleniu (dla leniwych)
Na plus:
- samochód. Idealnie skrojony, fajnie jeździ, nawet wygląda.
- zimówki które dealer dołożył w gratisie
Na minus:
- absolutna strata zaufania do dealera - z auta zostały wyjęte jakieś części, nie ma gwarancji że zostały zwrócone nowe, strach jechać np na głupi przegląd (bo jak z nowego wyjęli, to przecież z używanego tym bardziej nie będą mieli skrupułów)
- absolutny brak zaufania do mechaników - człowiek jeżdżący z piskami dookoła salonu, nowym samochodem. Ręce mi opadły.
- błędne informacje podane przez FAP (czy też drugi serwis AR w Krakowie) nr felg - m.in. dzięki Freeco, udało się ustalić ze prawidłowy rozstaw śrub dla Mito to jest 4x98 a et dla 16" i 17" to jest 39, dal 18" 41. Człowiek który zadzwonił do mnie przekazał mi złe, błędne informacje, ciekaw jestem co bym zrobił z felgami które kupiłbym na podstawie tych nieprawdziwych danych.
To chyba tyle
edit: zmieniłem tytuł

24 września dzwoni księgowa, że potrzeba kosztów bo podatki zabijają.
25 września idziemy oglądać:
- nowy civic - dyskotekowy, wersje silnikowe nie pasujące
- swift - opatrzony, jakiś taki smutny w środku
- nowa ibiza - beznadziejne silniki benzynowe, po odpowiednim doposażeniu drogo, a przy tym jednak dość topornie

- mini - ble

- bmw 1 - ble

- mito - to będzie to, 150 KM, 1140 kg wagi, Aśka, moja żona, zakochana od pierwszego wejrzenia, ohom i ahom nie ma końca

umawiamy się na jazdę testową + próbujemy uzyskać od sprzedawcy cenę (mamy sprecyzowane co chcemy). Jazda ok, ceny nie uzyskujemy.
30 września. Jazda testowa, zakochanie u Aśki (jeżeli to możliwe) jeszcze wzrasta, imho prowadzi sie nieźle, fajnie przyspiesza, dobrze hamuje. Składamy zamówienie, Okres oczekiwania - 2 miesiące (czyli data odbioru - 30 listopada). Sprzedawcy udaje się doliczyć ceny, daje rabat, wszyscy są zadowoleni. Wpłacamy zaliczkę

Na koniec, biorąc pod uwagę że odbiór może być już w zasadzie w zimowych warunkach - proszę sprzedawcę o sprawdzenie rozstawu śrub, ET i średnicę otworu centralnego, bo przydałoby się wcześniej kupić felgi z zimówkami. "..oczywiście, sprawdzę, jak najszybciej do Pana przedzwonie..."
ok. 15 października korzystając z formularza na stronie alfaromeo.pl zadaję pytanie o rozstaw (sprzedawca z salonu nie odezwał się)
ok. 20 października dzwoni do mnie ktoś z ASO (dla odmiany z krakowskiego Polinaru) i podaje wartości: ET35, rozstaw 4x100, otwór centralny 56,6 mm. Dopytuje czy jest pewny informacji które mi podał, absolutnie tak. (później się okazuje że to są złe wartości, wzięte z kosmosu)
12 listopada - dostaję informacje od sprzedawcy z Viamotu że samochód będzie za tydzień. Euforia. Wystawiamy stary samochód Aśki na otomoto, żeby nie zostać z dwoma na raz. (Pechowo?) auto sprzedaje się od ręki po 4 godzinach od wystawienia ogłoszenia. Jakoś próbujemy z Aską układać się tak, żeby wystarczyła tylko 156

19 listopada telefon do sprzedawcy czy możemy zacząć załatwiać formalności (rejestracja i takie tam). Niestety, małe opóźnienie, auta jeszcze nie ma, ale będzie w przyszłym tygodniu na 110%. No cóż, kulamy się jednym autem kolejny tydzień

24 listopada - radosny telefon od sprzedawcy - auto jest! ale nie ma dokumentów jeszcze

26 listopada - o 10 pojawiam się w salonie, liczę że jeszcze dzisiaj uda mi się zarejestrować auto do 14, wtedy bank puści przelew jeszcze tego samego dnia puści przelew i następnego dnia będzie można odebrać auto. Niestety, dokumentów nie ma, o 11 okazuje się że są, ale ale na Zakopiańskiej (czyli na drugim końcu Krakowa). I oczywiście nie ma ich kto przywieźć. Od sprzedawcy dostaje obietnicę że będą u Niego jutro z samego rana. Jednocześnie miły gest - dorzuca nam w gratisie opony zimowe.
27 listopada - tym razem jestem zaraz po 9.00 w salonie.
Przy wejściu obserwuję przez chwilę mechaników nie mogących odpalić testówki mito (szczegół, ale ważny później

Dokumentów jeszcze nie ma, ale będą za chwilę



28 listopada o 17.45 wchodzimy do salonu, mając zapewnienie sprzedawcy że nawet jak przelew przyjdzie po 18.00 to on nam wyda auto nawet o 20.00


29 listopada 9.30, podjeżdżamy pod salon. Sprzedawca wita nas znowu z grobową miną. Klucze podobno się znalazły, ale jakimś cudem w aucie na komputerze pojawiły się błędy. Próbuje zachować spokój

Robię małe śledztwo wśród mechaników - okazuje się że błąd sam się nie pojawił, tylko jakieś części zostały pożyczone na próbę wcześniej do nieodpalającej testówki i podobno kluczyk został przekręcony na odpiętej listwie wtryskowej. Błąd który się pojawił, potwierdzałby to (to akuratnie widziałem na własne oczy - błąd wszystkich 4 wtryskiwaczy). Zostaje skasowany i czekamy aż się auto nagrzeje, żeby sprawdzić czy się znowu nie pojawi. W pewnym momencie jednak mechanik stwierdza ze lepiej będzie jak się przejedzie i robi rundkę dookoła salonu. Niestety nie było wolno, słychać było pisk opon.
Sprzedawca cały czas mamrota jak mu jest przykro i że wogóle się nie spodziewał takiej sytuacji.
4 grudnia Auto jeździ, Aśka wniebowzięta, ludzie na ulicy zwracają uwagę

Podsumowanie po przydługawym żaleniu (dla leniwych)

Na plus:
- samochód. Idealnie skrojony, fajnie jeździ, nawet wygląda.
- zimówki które dealer dołożył w gratisie

Na minus:
- absolutna strata zaufania do dealera - z auta zostały wyjęte jakieś części, nie ma gwarancji że zostały zwrócone nowe, strach jechać np na głupi przegląd (bo jak z nowego wyjęli, to przecież z używanego tym bardziej nie będą mieli skrupułów)
- absolutny brak zaufania do mechaników - człowiek jeżdżący z piskami dookoła salonu, nowym samochodem. Ręce mi opadły.
- błędne informacje podane przez FAP (czy też drugi serwis AR w Krakowie) nr felg - m.in. dzięki Freeco, udało się ustalić ze prawidłowy rozstaw śrub dla Mito to jest 4x98 a et dla 16" i 17" to jest 39, dal 18" 41. Człowiek który zadzwonił do mnie przekazał mi złe, błędne informacje, ciekaw jestem co bym zrobił z felgami które kupiłbym na podstawie tych nieprawdziwych danych.
To chyba tyle

edit: zmieniłem tytuł