Gorąco polecam to miejsce, zwłaszcza wiosną i jesienią.
Zaczęliśmy od Aten. Zgiełk, harminder i brud
(jeżeli oni zdołali zorganizować olimpiadę, to nam się z Euro też musi udać

Warto tam pojechać tylko dla historii
Z bliska nie wygląda to już tak pocztówkowo

Na szczęście to jeszcze nie sezon i nie ma aż tak dużo 'stonki'.
Muzeum wojny - dla mnie jazda obowiązkowa, dla Ślubnej - niekoniecznie
Dwa dni w Atenach wystarczają w zupełności. Wieczorem wypływamy z Pireusu i rano jesteśmy w Chanii.
To zdecydowanie najciekawsze miasto na wyspie.
Piękny, zabytkowy port i starówka z mnóstwem kawiarenek i restauracji
W tym miejscu panuje świetna atmosfera (no może trochę tylko ją psują pijatyki i bijatyki Brytoli nad ranem

Tak jak w całej Grecji - tu też na każdym kroku historia.
W ruinach Aptery zobaczyć można pozostałości z czasów greckich, rzymskich i weneckich.
A między tym kamienne umocnienia przy których tablica głosi, że to pozostałości
po stanowiskach karabinów maszynowych z okresu okupacji niemieckiej 1941-1945 (trochę surrealistyczne zestawienie)
W Chani jest maleńkie muzeum marynistyczne, w krórym znaleźć można sporo eksponatów
dotyczących niemieckiego desantu z maja 1941 i okupacji wyspy.
Elafonisi, czyli coś dla kobiety

Woda o tej porze roku nie jest jeszcze zbyt ciepła, ale kąpać się można.
Najlepsze plaże są na północy i zachodzie, te na południu są bardzo kamieniste.
Oddalamy się od tych klimatów i lądujemy na południu.
Wypożyczenie samochodu to konieczność (chyba że ktoś preferuje turystykę hotelowo - plażową

Zdecydowałem się na Suzuki Samuraj. Mimo że miał tylko 46kkm na liczniku,
był tak roztelepany jakby miał o 200k więcej. Luzy na kierownicy i resory jak w żuku
powodowały, że normalnej drodze prowadzenie to była rozpacz
(obiecałem sobie że po powrocie pocałuję Alfę w kierownicę

Samochód tak prymitywny, że aż bolą oczy.
Ale jeździć po normalnych drogach nie było wielu okazji - przez większość czasu piłowanie II
w niekończoncych się serpentynach, albo I na górskich bezdrożach.
Po krótkich poszukiwaniach udało się znaleźć metę w maleńskiej górskiej wiosce Anopolis,
u podnóża Gór Białych. Z jednej strony widok na góry
z drugiej na morze
Cisza i spokój. Prawie żadnych turystów, tylko miejscowi (głównie pasterze: starzy jeszcze tradycyjni,
młodzi już w pickup'ach) i restauracyjka, w której pani szefowa zamiast menu pozwala zajrzeć do gara

Anopolis jest dobrą bazą wypadową w Góry Białe i na nadmorskie szlaki piesze.
Ponieważ główna atrakcja turystyczna - Wąwóz Samaria - był jeszcze zamknięty
(wcale nie warunki pogodowe ale kłopoty ze skompletowaniem personelu !!!)
wybraliśmy się do Aradeny.
Pionowe ściany dochodzą w niektórych miejscach do 150m.
Po kilku godzinach wychodzi się na maleńką Marmara Beach
Na południu jest cała masa pieszych szlaków -
jeden z nich ciągnie się wzdłuż brzegu przez kilkadziesiąt km.
Najwyższy szczyt Gór Białych to Pachnes - 2543m (3m niższy od najwyższego na wyspie).
Jedyny sposób aby wejść na niego w 1 dzień do 2-godzinny off road z Anopolis,
i kolejne 2 godziny podejścia.
Do końca drogi używanej przez pasterzy, a w praktyce na ile śnieg pozwolił
Wjeżdża się na ok. 2000m, w rejon tzw. 'High Desert'.
Naprawdę niezła zabawa (choć istnieje groźba rozwodu

Jakiś pojazd dokonał tu żywota
Wejście nie jest trudne. Jedyne problemy to beznadziejne oznakowanie szlaku (czasem ciężko go znaleźć;
po raz pierwszy zacząłem rozważać inwestycję w GPS) i sporo śniegu,
po którym miejscami tej wiosny nikt chyba jeszcze nie chodził)
W końcu szczytowanie
Tatry co prawda znacznie ładniejsze, ale jak czytałem na Onecie o kilometrowych korkach do Morskiego Oka...
Tu dla odmiany żywego ducha! W drodze na Pachnes nie spotkałem nikogo.
Kilka dni wcześniej na szlaku Omalos - Paria, w trakcie 9h trasy - tylko dwoje Anglików przy schonisku Kalerghi.
Ostatni dzień w Iraklionie, stolicy Krety - niezbyt ciekawe miasto.
Na pobliskie Knossos nie starczyło już czasu - jeden z wielu powodów aby przyjechać tu znowu

Podsumowująć: zdecydowanie polecam Kretę.
+ mnóstwo niezatłoczonych szlaków (w ciągu 3h od morza na 2000m)
+ morze
+ off road
+ sympatyczni ludzie
+ świetne jedzenie (mousaka !)
+ dużo AR na drogach
- tylko wiosna i jesień bo lato raczej zabójcze
- ceny (np. obiad dla dwojga: 15 - 25 jurków)