
24 września dzwoni księgowa, że potrzeba kosztów bo podatki zabijają.
25 września idziemy oglądać:
- nowy civic - dyskotekowy, wersje silnikowe nie pasujące
- swift - opatrzony, jakiś taki smutny w środku
- nowa ibiza - beznadziejne silniki benzynowe, po odpowiednim doposażeniu drogo, a przy tym jednak dość topornie

- mini - ble

- bmw 1 - ble

- mito - to będzie to, 150 KM, 1140 kg wagi, Aśka, moja żona, zakochana od pierwszego wejrzenia, ohom i ahom nie ma końca

umawiamy się na jazdę testową + próbujemy uzyskać od sprzedawcy cenę (mamy sprecyzowane co chcemy). Jazda ok, ceny nie uzyskujemy.
30 września. Jazda testowa, zakochanie u Aśki (jeżeli to możliwe) jeszcze wzrasta, imho prowadzi sie nieźle, fajnie przyspiesza, dobrze hamuje. Składamy zamówienie, Okres oczekiwania - 2 miesiące (czyli data odbioru - 30 listopada). Sprzedawcy udaje się doliczyć ceny, daje rabat, wszyscy są zadowoleni. Wpłacamy zaliczkę

Na koniec, biorąc pod uwagę że odbiór może być już w zasadzie w zimowych warunkach - proszę sprzedawcę o sprawdzenie rozstawu śrub, ET i średnicę otworu centralnego, bo przydałoby się wcześniej kupić felgi z zimówkami. "..oczywiście, sprawdzę, jak najszybciej do Pana przedzwonie..."
ok. 15 października korzystając z formularza na stronie alfaromeo.pl zadaję pytanie o rozstaw (sprzedawca z salonu nie odezwał się)
ok. 20 października dzwoni do mnie ktoś z ASO (dla odmiany z krakowskiego Polinaru) i podaje wartości: ET35, rozstaw 4x100, otwór centralny 56,6 mm. Dopytuje czy jest pewny informacji które mi podał, absolutnie tak. (później się okazuje że to są złe wartości, wzięte z kosmosu)
12 listopada - dostaję informacje od sprzedawcy z Viamotu że samochód będzie za tydzień. Euforia. Wystawiamy stary samochód Aśki na otomoto, żeby nie zostać z dwoma na raz. (Pechowo?) auto sprzedaje się od ręki po 4 godzinach od wystawienia ogłoszenia. Jakoś próbujemy z Aską układać się tak, żeby wystarczyła tylko 156

19 listopada telefon do sprzedawcy czy możemy zacząć załatwiać formalności (rejestracja i takie tam). Niestety, małe opóźnienie, auta jeszcze nie ma, ale będzie w przyszłym tygodniu na 110%. No cóż, kulamy się jednym autem kolejny tydzień

24 listopada - radosny telefon od sprzedawcy - auto jest! ale nie ma dokumentów jeszcze

26 listopada - o 10 pojawiam się w salonie, liczę że jeszcze dzisiaj uda mi się zarejestrować auto do 14, wtedy bank puści przelew jeszcze tego samego dnia puści przelew i następnego dnia będzie można odebrać auto. Niestety, dokumentów nie ma, o 11 okazuje się że są, ale ale na Zakopiańskiej (czyli na drugim końcu Krakowa). I oczywiście nie ma ich kto przywieźć. Od sprzedawcy dostaje obietnicę że będą u Niego jutro z samego rana. Jednocześnie miły gest - dorzuca nam w gratisie opony zimowe.
27 listopada - tym razem jestem zaraz po 9.00 w salonie.
Przy wejściu obserwuję przez chwilę mechaników nie mogących odpalić testówki mito (szczegół, ale ważny później

Dokumentów jeszcze nie ma, ale będą za chwilę



28 listopada o 17.45 wchodzimy do salonu, mając zapewnienie sprzedawcy że nawet jak przelew przyjdzie po 18.00 to on nam wyda auto nawet o 20.00


29 listopada 9.30, podjeżdżamy pod salon. Sprzedawca wita nas znowu z grobową miną. Klucze podobno się znalazły, ale jakimś cudem w aucie na komputerze pojawiły się błędy. Próbuje zachować spokój

Robię małe śledztwo wśród mechaników - okazuje się że błąd sam się nie pojawił, tylko jakieś części zostały pożyczone na próbę wcześniej do nieodpalającej testówki i podobno kluczyk został przekręcony na odpiętej listwie wtryskowej. Błąd który się pojawił, potwierdzałby to (to akuratnie widziałem na własne oczy - błąd wszystkich 4 wtryskiwaczy). Zostaje skasowany i czekamy aż się auto nagrzeje, żeby sprawdzić czy się znowu nie pojawi. W pewnym momencie jednak mechanik stwierdza ze lepiej będzie jak się przejedzie i robi rundkę dookoła salonu. Niestety nie było wolno, słychać było pisk opon.
Sprzedawca cały czas mamrota jak mu jest przykro i że wogóle się nie spodziewał takiej sytuacji.
4 grudnia Auto jeździ, Aśka wniebowzięta, ludzie na ulicy zwracają uwagę

Podsumowanie po przydługawym żaleniu (dla leniwych)

Na plus:
- samochód. Idealnie skrojony, fajnie jeździ, nawet wygląda.
- zimówki które dealer dołożył w gratisie

Na minus:
- absolutna strata zaufania do dealera - z auta zostały wyjęte jakieś części, nie ma gwarancji że zostały zwrócone nowe, strach jechać np na głupi przegląd (bo jak z nowego wyjęli, to przecież z używanego tym bardziej nie będą mieli skrupułów)
- absolutny brak zaufania do mechaników - człowiek jeżdżący z piskami dookoła salonu, nowym samochodem. Ręce mi opadły.
- błędne informacje podane przez FAP (czy też drugi serwis AR w Krakowie) nr felg - m.in. dzięki Freeco, udało się ustalić ze prawidłowy rozstaw śrub dla Mito to jest 4x98 a et dla 16" i 17" to jest 39, dal 18" 41. Człowiek który zadzwonił do mnie przekazał mi złe, błędne informacje, ciekaw jestem co bym zrobił z felgami które kupiłbym na podstawie tych nieprawdziwych danych.
To chyba tyle

edit: zmieniłem tytuł